Geoblog.pl    Liberwig    Podróże    Lądem do Indii - 2001    Skokami do przodu
Zwiń mapę
2001
06
wrz

Skokami do przodu

 
Indie
Indie, Kumbakonam
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10556 km
 
Kumbakonam, pół do piątej nad ranem. Obudziłem się, kiedy kierowca uruchamiał silnik i wyskoczyłem w ostatniej chwili, autokar jechał dalej. Spory dworzec, kilkanaście stanowisk odjazdów, wszędzie syf i brud, między drzemiącymi autobusami śpią krowy i bezpańskie psy. Na dźwięk zapuszczanego silnika podnoszą się niechętnie i uciekają wymyślając kierowcom w swoich językach. Jest ciemno i miasteczko jeszcze śpi. Przyjechałem tu zobaczyć kompleks świątyń, jakie kiedyś widziałem na filmie o Indiach. Według mapki to dosyć daleko i nie wiem, czy czekać na dworcu do świtu, czy zapuścić się w ciemne miasto pełne wałęsających się watach bezpańskich psów. Poszedłem, i kiedy słońce wstało byłem u wrót pierwszej. Po minach mieszkańców miasteczka poznaję, że od lat nie było tu ?turysty z kulawą nogą?. Jestem lekko rozczarowany, nie tyle zewnętrznym widokiem, ale tym, że nie ma mowy o wejściu do środka. W takim razie nie zostanę tu na noc, teraz na śniadanie i autobusem dalej.
Południowe stany Indii, a konkretnie Tamilnadu (gdzie obecnie jestem) i Kerala mają najgorzej rozwiniętą kolej. Wynika to z ukształtowania terenu, podmokłe rejony wzdłuż wybrzeża i góry porośnięte tropikalnymi lasami w głębi subkontynentu. Autobus do Tanjavour odchodzi o 10-tej i kosztuje 18 Rs. Państwowe autobusy są dużo tańsze od prywatnych i za to dużo gorsze, te drugie kursują zresztą tylko na dłuższych trasach, natomiast przy krótszych odcinkach skazani jesteśmy na nienumerowane miejsca w zatłoczonych do ostatnich granic i rozklekotanych ?Tatach?. Co drugi samochód lub autobus w Indiach jest made in ?Tata?. Ten olbrzymi koncern robi chyba wszystko, piłem już herbatę ?Tata?, myłem się mydłem o tej marce, takie same logo widziałem na odzieży. Na szczęście mam miejsce obok kierowcy, po drugiej stronie ?wanny? z silnikiem. To miejsce specjalne, kierowca pozwala pasażerom wchodzić tam dopiero, kiedy już pojazd jest pełny. Jednak na widok białego, szofer protekcjonalnym gestem wskazał mi to najwygodniejsze miejsce. W odróżnieniu od ciasnych siedzeń za mną, było tam wystarczająco dużo miejsca, aby położyć plecak i nadal pozostało ponad metr na wyciągnięcie nóg. Mina zrzedła mi kilka minut później, gdy autobus ruszył. Indyjskie drogi są bardzo wąskie, jeżeli coś nadjeżdża z naprzeciwka to, aby się wyminąć, jedno z aut musi zwolnić i zjechać na pobocze. Do tego w indyjskich miastach podział na ulicę i chodnik dla pieszych jest umowny. Wszyscy tłoczą się tam, gdzie jest jeszcze chociaż metr wolnej przestrzeni. Ludzi, krowy, riksze rowerowe i motorowe tworzą zwartą masę, pierzchającą w popłochu na boki przed jadącym autobusem. Pamiętam, ile problemów sprawiało mi przechodzenie przez ulicę, nawet na pasach w dużych miastach. Pierwszą pułapką są reguły ruchu lewostronnego. Wchodząc na jezdnię, odruchowo oglądałem się najpierw nie w tę stronę co trzeba i nie widząc niczego pewnie szedłem dalej. Ostre ryki klaksonów i pisk hamulców z prawej strony nie raz uratowały mi życie. Ale nawet idąc ?chodnikiem? trzeba mieć oczy dookoła głowy i być gotowym na zachodzący tył jakiegoś auta lub skracającą sobie drogę rikszę. Tutejsze trzyletnie dzieci mają już refleks i orientację dorosłego. Teraz poznawałem tajniki indyjskiego ruchu drogowego metr zza przedniej szyby i na widok mknącego z naprzeciwka autobusu lub ciężarówki, klika razy odruchowo przymykałem oczy. Kierowcy nie mają chyba ustalonych reguł, który z nich ma zwolnić i zjechać na pobocze, toczy się wtedy ?wojna nerwów?. Wraz z nieubłaganym zmniejszaniem się dystansu między pojazdami, jeden z kierowców musi spękać. Zwycięzca tego pojedynku trąbi wtedy na wiwat, a pokonany swoim klaksonem puszcza mu wiąchę. Zauważyłem też, że autobus nie jedzie do celu najkrótszą trasą. Zbacza co jakiś czas po kilkanaście kilometrów, aby zebrać pasażerów z okolicznych wiosek, przez co realna odległość i czas wydłużają się nawet trzykrotnie. Do Tanjavour, odległego zaledwie o niecałe 70 km, jechaliśmy ponad trzy godziny.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Liberwig
Robert Wasilewski
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 38 komentarzy38 414 zdjęć414 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
09.08.2001 - 06.10.2001
 
 
22.05.2005 - 20.08.2005