Geoblog.pl    Liberwig    Podróże    Lądem do Indochin - 2005    Krótki wstęp i pociągami do Moskwy
Zwiń mapę
2005
22
maj

Krótki wstęp i pociągami do Moskwy

 
Polska
Polska, Warszawa Wschodnia
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Właściwie to trzeba byłoby powtórzyć wstęp z poprzedniej relacji - różnica polega tylko na tym, że teraz towarzyszką podróży jest moja lepsza połowa - Kamila, dlatego w trosce o naszą prywatność musiałem nieco ocenzurować wątki osobiste i obyczajowe. Wypadałoby jednak przedstawić Kamilę - mnie można poznać nieco z lektury tekstu. Kamila (lat 26) jest malarką, plastykiem - olej, akryl, ołówek, kredki - obrazy, szkice, własne lub kopie znanych obrazów, do wyboru do koloru. Zamówienia można kierować na maila. Jest to kobieta anioł (no, na szczęście nie całkiem) o usposobieniu bardzo łagodnym - jak na wrażliwą duszę artystki przystało, czyli moje kompletne przeciwieństwo, aczkolwiek w sytuacjach podbramkowych potrafiłaby zawstydzić niejednego "twardziela". Przy okazji chciałbym poruszyć temat dosyć często spędzający sen z oczu wszystkim planującym tego typu eskapady - jechać samotnie, w parze lub grupie. Z punktu widzenia indywidualisty polecałbym raczej samotność. Wymaga to może większego wysiłku (załatwianie wszystkiego z plecakiem na ramionach, ograniczenie snu w pociągach i autobusach), oraz zwiększa ryzyko (choroba, obrona). W zamian za to otrzymujemy pełną wolność (co oglądamy, gdzie i kiedy jedziemy) umożliwiającą podejmowanie suwerennych decyzji w ułamku sekundy. Poza tym, podczas podróży tak naprawdę nigdy nie jesteśmy sami, zawsze poznamy ludzi, którzy dotrzymają nam towarzystwa na czas wystarczający do zaspokojenia potrzeby wymiany myśli lub podzielenia się wrażeniami. Szczególną ostrożność trzeba zachować dobierając kompletnie obcego kompana z sieci - na początku, podczas omawiania "ogółów" i szczegółów zawsze wygląda to "spoko" - potem, już na trasie, różnice się jednak ujawniają (nie gniewaj się Magda) i obie strony zaczynają czuć się oszukiwane i wykorzystywane. Grupa skrzykniętych w naprędce osób - to już granat bez zawleczki. Tylko samotność, no chyba, że ktoś tak jak ja będzie miał szczęście podróżować z przyszłą towarzyszką życia, choć nawet wtedy nie da się uniknąć kłótni i nieporozumień. Dużo łatwiej jest je wtedy rozładowywać - jeżeli się nie uda, to rozwód - dosłownie i w przenośni. Dla par planujących założenie tzw. podstawowej komórki społecznej, taka podróż to lepszy sprawdzian, niż rok mieszkania pod jednym dachem. Jeżeli jeszcze kogoś takiego nie znalazłeś, lub nie masz naprawdę sprawdzonego przyjaciela z którym potrafisz porozumiewać się bez słów - jedź SAM.
Zapraszam do lektury i mam nadzieję, że ci którzy byli już w tych rejonach lub tych samych konkretnych miejscach znajdą mimo wszystko coś, co ich zainteresuje lub pozwoli przypomnieć sobie własne doświadczenia, zaś ci, którzy dopiero taką przygodę planują znajdą tu "natchnienie" do zaplanowania własnej trasy i praktyczne informacje.

Niedzielny poranek 22.05 ? zatrzaskują się drzwi pociągu osobowego z Warszawy Śródmieście do Terespola ? zaczyna się nowy, długo oczekiwany wyjazd do Azji. Kamila spodziewała się tabunu wschodnich handlarzy i kilku godzin siedzenia na plecakach, ale pociąg był prawie pusty, typowa ?leniwa niedziela?. Podróż zaczyna się banalnie, jak jazda z wizytą do cioci, jeszcze nie ?czujemy bluesa?, dopiero pół godziny później dostajemy pierwsze ostrzeżenie ? wchodzi kanar i sprawdza bilety, odruchowo przeglądamy dokumenty i okazuje się, że Kamila zapomniała druczków ?arrival? i ?departure? załączonych do tranzytowej wizy rosyjskiej. Szybka narada, czy druki są ?niezbędnie potrzebne?, czy nie. Pamiętając o iście bizantyjskich i uczących pokory obrządkach konsularnych towarzyszących uzyskaniu wizy uznajemy, że karty są niezbędne i liczenie na pobłażliwość służb granicznych może kosztować nas więcej czasu i kasy, niż obecny falstart. Kamila wyskakuje w Sulejówku i wraca do Warszawy, ja z jej plecakiem jadę do Siedlec. Coś mi to przypomina ? 4 lata temu podczas podróży do Indii, moja ówczesna towarzyszka zgubiła paszport w tureckim autokarze, co skończyło się żenującym cyrkiem. Teraz mamy pierwszego kopniaka od szczęścia jeszcze przed przekroczeniem granicy. Tak trzymać i nie forsować. Wpływ drobnych przypadków na wydarzenia większe ? gdyby trzymała bilet kolejowy w portfelu, a nie w paszporcie, to jechalibyśmy dalej, a brak tych papierków wydałby się dopiero po stronie białoruskiej w Brześciu i gdyby trzeba było wracać aż stamtąd, to chyba bym się okocił ze złości. Praca domowa ? sprawdzić autora teorii chaosu - (Henry Poincaré).

W Siedlcach, na dworcu zostawiam plecaki w toalecie ? innej przechowalni nie ma i trzy godziny czekania na powrót Kamili. Krótko po 17-tej wreszcie jesteśmy w Terespolu i jednym z ostatnich pociągów ?celnych? (4.22 PLN) dojeżdżamy do Brześcia. W pociągu miła zabawa białoruskimi formularzami celnymi ? wszystko w cyrylicy, w pewnym momencie znudziło mi się już wertowanie kieszonkowego słowniczka rosyjskiego i miałem ochotę narysować tam samolot. Szczególnie podobają mi się te pytania, ile mamy pieniędzy i innych dóbr doczesnych w bagażu, zawsze wtedy korci mnie by odpowiedzieć - a g... cię to obchodzi, idź do uczciwej pracy i zarób, a nie niuchaj mi tu po kieszeniach. Na szczęście obyło się bez wymiany poglądów na tematy polityczno ? gospodarcze, jakiś uprzejmy białoruski młodzieniec wypełnił te upokarzające papierki za nas i uporaliśmy się z tym w miarę szybko.






 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Liberwig
Robert Wasilewski
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 38 komentarzy38 414 zdjęć414 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
09.08.2001 - 06.10.2001
 
 
22.05.2005 - 20.08.2005