Geoblog.pl    Liberwig    Podróże    Lądem do Indochin - 2005    Specerkiem po Moskwie i przywitanie z pociągiem do Pekinu
Zwiń mapę
2005
24
maj

Specerkiem po Moskwie i przywitanie z pociągiem do Pekinu

 
Rosja
Rosja, Moskwa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1176 km
 
Rankiem bardzo szybki prysznic w zimnej wodzie (mimo iście tropikalnego upału woda jest naprawdę zimna) i w Moskwę. Najpierw cerkiew Chrystusa Zbawiciela prezentująca się naprawdę wspaniale, niestety jestem w krótkich spodenkach i ochroniarz w drzwiach pokazuje, że mogę sobie popatrzeć z daleka. Po drugiej stronie cerkwi przerzucony jest ?spacerowy? most przez rzekę Moskwę, z którego roztacza się ładna panorama na Kreml.

Trochę przed południem jesteśmy pod Placem Czerwonym i niespodzianka ? wejścia strzegą tabuny ?policyjskich? i wojskowych, a wstęp jak udało nam się dowiedzieć, tylko w większej grupie, oczywiście za opłatą ? 300 rubli od łebka. Obeszliśmy wszystko dookoła, nie ma co liczyć na ?psi swąd?, nie tylko sprawdzają bilety u każdego osobno, ale nawet zainstalowali przenośne bramki ?antyterrorystyczne?. Łatwiej byłoby chyba wejść w turbanie na audiencję u Busha. Naradzamy się, czy warto płacić 10$ za wejście na plac ? no cóż, skoro już tu jesteśmy. Miejscowa przewodniczka inkasuje kasę i dopisuje nas do grupy ? myślałem, że to już koniec, ale kolejna niespodzianka ? każą oddać do depozytu cały podręczny bagaż, aparaty i kamery. Co tu się dzieje, powariowali, czy jak? Przy wejściu na plac jest przechowalnia i trzeba jeszcze za nią zapłacić kilka rubli. Na dodatek ostrzegają, żeby poruszać się tylko w grupie i nie odchodzić na boki samopas. Po oddaniu torby z aparatem i przejściu przez bramkę wchodzimy na plac ? pusty, poodgradzany barierkami, wszędzie pełno mundurowych i dwie grupy turystów drepczących za swoimi przewodnikami. Mijamy pomniki pod murami Kremla, groby sekretarzy partyjnych i innych utrwalaczy ?władzy ludowej? wszelkiego autoramentu. Miałem ochotę poczytać sobie dokładnie tę galerię, kogo tu nie ma: od kolejnych I sekretarzy, przez kosmonautów, aż po słynnych szpionów ? niestety, nie wolno się zatrzymywać i przewodniczka wespół z ?policyjskimi? popędza nas wzrokiem i nie tylko. Podchodzimy do mauzoleum Lenina. Już w wejściu mundurowi ostrzegają ? zachować ciszę i powagę, żadnych uśmieszków i rozmów, a ich groźne miny świadczą o tym, że nie żartują. Wszystko mają ?obcykane? profesjonalnie ? pilnują żeby przechodzić tylko parami, szybko i z zachowaniem ponad metrowych odstępów, aby móc każdego mieć na oku. Co się tak boją o tego swojego dobrodzieja? Toć jak taki był miłośnik ludu, to chyba lud go nie skrzywdzi? Cóż, jak mawiał tow. Szmaciak w poemacie Janusza Szpotańskiego ? ?bo na tym świecie pełnym złości, nigdy nie dość przezorności?. Obawy o możliwość profanacji są chyba trochę przesadzone, bo wydaje mi się, że w szklanym sarkofagu spoczywa woskowa kukła. Pewności 100% mieć nie mogę, bo nie jestem specem od patologii, ani od sztuki woskowej (Kamila twierdzi, że to na pewno kukła), ale widziałem dziesiątki zdjęć Lenina z ostatniego okresu choroby ? zaawansowany syfilis, połączony ze skutkami postrzału ? paraliż całego ciała objawiał się również utratą kontroli nad mięśniami powykrzywianej straszliwie twarzy. Tymczasem tu leży ślicznie odpicowana figura przypominająca popiersie do ustawienia na biurku. Rysy tak regularne (mina zadumana i poważna, prawie ?natchniona?), a cera tak zdrowo różowa, że wydaje się niemożliwe, aby nawet najlepsi lekarze i ?mejkaperzy? mogli doprowadzić do takiego stanu wychudłą i powykręcaną paraliżem twarz Lenina. Swoją drogą ciekawy jestem, jak długo obecne władze Rosji mają zamiar trzymać tu tego zbrodniarza? Z jednej strony sami Rosjanie coraz śmielej kwestionują prawo tej kreatury do takich honorów i pewnie większość polityków gotowa byłaby się tym głosom przychylić ? choćby z powodów ekonomicznych ? nawet zakładając, że wymiana ciała na woskową kukłę pozwala zaoszczędzić sporo na kosztach obsługi konserwacji (dr Li Zhisui, osobisty lekarz Mao, w swojej biografii wodza chińskiej rewolucji pisze, że zwłoki Lenina były w bardzo kiepskim stanie już podczas jego pobytu w Moskwie w latach ?50), z drugiej strony usunięcie stąd zarówno Lenina, jak i Stalina wiązałoby się z podważeniem ?chwalebnej? historii Partii Komunistycznej i jej późniejszych poczwarek, tym samym powstałby problem legitymizacji moralnej i historycznej obecnej władzy, a nikt nie lubi przyznawać się, że słoma i nawóz z lakierek mu się sypie.

Wybiła 13-ta, kiedy wychodziliśmy z placu po szybkim obejściu go dookoła i znów niespodzianka. Funkcjonariusze zaczęli usuwać blokujące wejścia barierki i po pięciu minutach plac zapełnił się turystami. Widocznie zamykają plac tylko na kilka godzin, na czas otwarcia mauzoleum ? a więc to za to zapłaciliśmy te 10$. Ciekawe, co Lenin powiedziałby na iście kapitalistyczny pomysł pobierania pieniędzy za możliwość oglądania jego pośmiertnej facjaty (obojętne już, czy prawdziwej, czy woskowej)? No cóż, jak każdy ?miłośnik ludu? lubił pieniądze, więc pewnie via Parvus zażądałby swojej działki na konto w Szwajcarii...

Moskwa to ładne miasto, miejscami przypomina Pragę, ten architektoniczny melanż, od socrealistycznych ?pałacowokulturowych? monstrów, aż po secesyjne kamienice ma swój urok. No i ten przepych i bogactwo, ulice czyste, ludzie kłębiący się w tysiącach luksusowych sklepów i centrów handlowych, obwieszeni najnowszymi modelami komórek, doskonale ubrani, zarówno kobiety jak i mężczyźni, jakoś wcale nie widać tych ?milionów bezdomnych dzieci? żebrzących na ulicach, o których trąbią nasze ?me(r)dia? ? (od merdania, chyba że ktoś woli wytłumaczenie francuskojęzyczne).

Po 18-tej wracamy do hotelu po plecaki ? pani w biurze pozwala nam się umyć w swojej służbowej łazience ? za 46 euro dobre i to. Ostatnie zakupy przy Dworcu Jarosławskim i pakujemy się od pociągu. Jak na razie mamy szczęście, jesteśmy sami w naszym ?kupieje? (przedziale) ? większość pasażerów to Mongołowie, choć jest i jeden Angol. Chińska obsługa rozdaje regulaminowe uśmiechy (?chiński uśmiech?, taki dosłownie od ucha do ucha, prawie jak z kreskówki) ? jest ich sporo, chyba z sześciu na każdy wagon. Zawsze marzyłem, aby mieć takiego osobistego kamerdynera...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Liberwig
Robert Wasilewski
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 38 komentarzy38 414 zdjęć414 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
09.08.2001 - 06.10.2001
 
 
22.05.2005 - 20.08.2005