Czwartek, minęliśmy Nowosybirsk, teraz dla odmiany jest zimno, pogoda zmienia się częściej, niż monotonny krajobraz za oknami.
Kolej Transsyberyjska - marzenie każdego kandydata na podróżnika, śniącego o wyprawach do dalekich krajów, wodzącego palcem po mapie z nadzieją, że "może kiedyś tam pojadę". W czym tkwi magia tego szlaku? Że to najdłuższa na świecie linia kolejowa? A może to, że wiedzie przez tak niegościnne tereny o surowym klimacie? Czy może to, że zaczyna się w nieco tajemniczej, złowieszczej i budzącej jeszcze nie tak dawno grozę Moskwie, przebiega przez straszliwe syberyjskie kazamaty kojarzące się z katorgą dziesiątków tysięcy wziętych do niewoli powstańców, a kończy w egzotycznym Pekinie prawie na drugim końcu świata? Czy może wreszcie tylko z tego powodu, że podróż tym pociągiem, a nie samolotem, pozawala zaoszczędzić jakieś 200$ w obie strony? Jaki procent ludzi, gdyby zaproponować im wycieczkę do Chin, wybrałoby kilkugodzinny lot, a dla ilu ta trwająca tydzień podróż pociągiem przez rosyjskie i mongolskie bezdroża stanowiłaby nieodłączny element całej wyprawy?Dziś Kolej Transsyberyjska jest swoistym narkotykiem dla trampów szukających romantycznej przygody, a także czymś w rodzaju podróży w czasie - bo kto to dziś słyszał, żeby w erze samolotów spędzać tydzień w pociągu, znosząc wszystkie związane z tym niewygody? Obecne wagony są raczej bardziej komfortowe od tych sprzed prawie 100 lat (chociaż, czy aby na pewno? - trzeba by spytać jakiegoś speca od tego tematu), ale atmosfera panująca wśród pasażerów na pewno nie różni się specjalnie od tej, której doświadczało pokolenie ówczesnego fin de siecle'u - ten nastrój niecierpliwego wyczekiwania na dotarcie do tak odległego celu, ale i jednocześnie pogodzenie się z myślą, że to musi tyle potrwać.O czym rozmyślają przez ten tydzień dzisiejsi pasażerowie, skazani na upływające niezwykle powoli godziny patrzenia w okna, za którymi nie mająca końca bezludna przestrzeń przytłacza nas swoim ogromem i uświadamia jacy jesteśmy mali - jak nie obchodzące nikogo, pojedyncze ziarnka piasku na Saharze - a o czym rozmyślali ówcześni ludzie, dla których było to nowe "okno na świat", czyniące niemożliwe do tej pory - możliwym? Z pewnością rozmyślali o toczącej się w Europie I wojnie światowej, bo też nowopowstały szlak kolejowy łączący stolicę Rosji z Dalekim Wschodem miał spory wpływ na jej przebieg.Pierwsze przymiarki do budowy tej megalinii kolejowej zapoczątkował w 1857r. gubernator Syberii Murawiow - Amurski. Samo przygotowywanie planów tej inwestycji zajęło ponad 20 lat i dopiero w roku 1886, car Aleksander III zmotywował inżynierów do przyspieszenia robót, które zaczęły się wreszcie w 1891r. Na początku brało w nich udział prawie 10 tys. ludzi - robotników najemnych, żołnierzy i więźniów - katorżników. Cztery lata później, aby przyspieszyć tempo prac, zwiększono liczbę ludzi do 90 tysięcy. Po niespełna 14 latach (w 1904r.) powstał odcinek łączący Czelabińsk z Władywostokiem i Port Artur nad Pacyfikiem. W 1916r. Moskwa miała już całą sieć kolei transsyberyjskich zapewniających połączenia ze swoimi najważniejszymi portami dalekowschodnimi i co najważniejsze z Chinami, które w owym czasie - po obaleniu w 1911r. przez Sun Jat-sena, trwającego od kilku tysięcy lat systemu cesarskiego - pogrążone w chaosie znajdowały się orbicie zainteresowań wszystkich mocarstw światowych i były przez nie systematycznie kolonizowane. Przypominało to trochę gorączkę złota; państwa które pierwsze - jak Wielka Brytania lub USA - zdołały złapać tam przyczółki i założyć kolonie, monopolizowały niezwykle dochodowy handel jedwabiami, herbatą, przyprawami i opium. Wszystko to działo się na tle I wojny światowej w Europie i dokonujących się w niej w tym czasie przemian politycznych - ofensywa komunizmu w Niemczech, upadki kolejnych monarchii i coraz trudniejsza sytuacja cara w Rosji - wszystko to oznaczało koniec pewniej epoki, epoki jakiej - takiej wolności, stabilności i przestrzegania prawa. Nadchodził czas "wielkich rewolucji społecznych" i "polityki masowej", czyli totalnej - co umożliwiło dojście do władzy pospolitym kryminalistom i obłąkanym niedoukom gotowym pozostawić po sobie spaloną ziemię w imię bredni Marksa. W połączeniu z rozpętaną przez te demony wojną, dało to początek nieodwracalnej (do dziś) fali terroru, zbrodni i systematycznego odbierania ludziom wolności przez rozrastające się Państwo, czyli żądnych coraz większej władzy i pieniędzy hord bezwzględnych gangsterów (w znaczeniu jak najbardziej dosłownym), którym owa demokratyczna "polityka masowa" dała nieograniczone wręcz możliwości ekspansji, a wojna preteksty do rozszerzania zakresu władzy. Najlepszą ilustracją "nowych czasów", będących efektem rewolucji i wyniesienia do władzy "ludu" niech będzie to, że w ciągu ostatniego stulecia rządów caratu corocznie skazywano na śmierć (z powodów politycznych) średnio ok. 17 osób. Przy czym wyroki śmierci zarezerwowane były dla ludzi podejrzewanych o próby zbrojnego zamachu na cara lub wyższych dostojników. Już w pierwszym miesiącu po zamordowaniu cara w lipcu 1918r, bolszewicy wykonywali około 1000 egzekucji miesięcznie (a liczba ta podwajała się co miesiąc) - bez sądów i procesów, samodzielną decyzję o zabiciu człowieka mógł podjąć dowolny funkcjonariusz bezpieki, tzw. Czeki, a do katalogu przestępstw karanych śmiercią dołączyły takie zbrodnie jak - posiadanie choćby 10 rubli nie zgłoszonych wcześniej ludowemu komisarzowi, czarnorynkowy handel, ewentualnie każda inna forma uniknięcia wszechwładzy (czy raczej wszechrabunku) bolszewików. O ile tajna policja carska (Ochrana) liczyła ok. 15. tys. funkcjonariuszy, będąc najliczniejszą tego typu tajną służbą w całej Europie, to już po roku rządów "ludowych" dla tajnej policji komunistycznej pracowało ponad 200 tys. funkcjonariuszy z licencją na zabijanie. Byli to w większości zwykli kryminaliści, których Lenin chętnie werbował, gdyż pozwalając im wykorzystywać posiadaną władzę do zwykłych mordów rabunkowych mógł być pewien ich lojalności i zapału w umacnianiu "władzy ludowej". Trudno byłoby tu ogarnąć wszystkie wątki splecione w tej wojnie i opisać interesy wszystkich biorących w niej udział państw - nawet od strony oficjalnej, a przecież na to wszystko nakładają się jeszcze nieoficjalne intrygi knute przez dosyć liczną - zrodzoną w wyniku rewolucji przemysłowej - grupę niezwykle bogatych i wpływowych ludzi, połączonych wielkimi interesami z bankierami i politykami prywatnie nie zawsze zgadzającymi się z decyzjami swoich rządów. Powstanie Kolei Transsyberyjskiej stanowiło poważne zagrożenie dla interesów będącego wówczas morskim mocarstwem Albionu i dla co najmniej kilku olbrzymich kompanii handlowych. Do tej pory droga morska była jedynym możliwym sposobem dotarcia do Chin, przy czym statki handlowe potrzebowały kilku miesięcy na pokonanie tej trasy i narażone były na kaprysy morza, ataki piratów i wrogich okrętów. Rosyjskie pociągi mogły dotrzeć na Daleki Wschód w ciągu zaledwie dwóch tygodni - dużo taniej i bezpiecznie. Oznaczałoby to bankructwo sporej części międzynarodowej finansjery zaangażowanej w potężny przemysł stoczniowy i handel z Chinami, stąd pojawiła się konieczność podjęcia natychmiastowych działań pogrążających Rosję w chaosie. Podobne zamiary miały Niemcy zmagające się z coraz większymi problemami na obu frontach i osłabiane od wewnątrz coraz aktywniejszą działalnością komunistów. Może to się wydawać nieprawdopodobne, ale na tle większości państw zachodniej Europy Rosja gospodarczo prezentowała się niczym budzący się tygrys. Owszem, pod wpływem wielowiekowych patologicznych rządów większości carów, naród rosyjski był sterroryzowany bezlitosnym systemem policyjno - niewolniczym porównywalnym niemalże do najsłynniejszych despotii antycznych, jednak nadciągająca także do Rosji rewolucja przemysłowa i związany z tym wzrost zamożności coraz liczniejszych warstw społecznych, niewątpliwie wymusiłaby reformy ograniczające owo zalegalizowane bezprawie, choćby w trosce o pewność coraz bardziej skomplikowanego obiegu gospodarczego. Trzeba też pamiętać, że Rosja zawsze słynęła ze wspaniałego rzemiosła - słowem nie brakowało tam wykwalifikowanych rąk do pracy. Jeżeli do tego dodać liczne bogactwa naturalne, oraz owo expresowe i tanie połączenie z Dalekim Wschodem, to łatwo przewidzieć, że gdyby tylko carowi udało się utrzymać władzę i wprowadzić niezbędne reformy dopasowujące ten zacofany do tej pory kraj do kapitalizmu, rozwijającego się w warunkach gwałtownego postępu technicznego, to Rosja zdominowałaby gospodarczo resztę Europy. To Niemcy stanowiły wówczas główne siedlisko wylęgającego się w Europie się komunizmu i mając już doświadczenia z jego niszczycielską siłą, postanowiły rozprzestrzenić go do Rosji. I oto w kwietniu 1917r. z Zurichu do pogrążającej się w coraz większej anarchii Rosji wyjeżdża pociąg z zaplombowanym wagonem, wiozącym ładunek groźniejszy od jakiejkolwiek znanej wówczas broni. Żadnemu historykowi nie udało się (chyba) jak dotąd dowieść, że Lenin był niemieckim agentem, ale to, że sam generał Ludendorff dopilnował, aby tranzyt tego "ładunku" przez terytorium Niemiec przebiegł sprawnie świadczy, że z premedytacją użyto Lenina jak bakterii syfilisu, do zainfekowania swojego wroga.Oczywiście sam Lenin nie wystarczyłby do wywołania rewolucji zdolnej obalić carat, podwaliny pod rosyjską partię komunistyczną zostały podłożone już wcześniej kosztem milionów dolarów płynących nieprzerwanymi strumieniami od zachodnich bankierów i rekinów światowej finansjery zaangażowanej w dalekowschodnie interesy, dla których owe plany budowy Kolei Transsyberyjskiej stanowiły śmiertelne zagrożenie. Albowiem między bajki można włożyć brednie jakimi w szkołach raczono moje (i starsze, a kto wie, czy i nawet nie obecne) pokolenie - jakoby to "lud pracujący miast i wsi" miał dosyć władzy carów, zebrał się w sobie, zrobił rewolucję i obalił. Obalić, to lud mógł sobie co najwyżej flaszkę. Na zorganizowanie struktury zdolnej rzucić wyzwanie caratowi potrzeba było milionów dolarów i tyleż ton broni. Organizowaniem pieniędzy zajmował się niejaki Aleksander Parvus, a właściwie Israel Lazarevich Gelfand, bardzo tajemnicza postać o kilku paszportach i nazwiskach - bywalec ówczesnych europejskich salonów i lóż masońskich (kto do nich wówczas nie należał?), a także finansista spod ciemnej gwiazdy, który nawet na torturach nie potrafiłby wytłumaczyć - choćby nie wiem jak bardzo chciał - pochodzenia swoich milionów. Dziś też raczej nie uczą o nim na lekcjach historii podczas omawiania I wojny światowej, bo i jak wytłumaczyć potem uczniom podobne działania współczesnych tajemniczych milionerów, np. Sorosa, zaangażowanych w finansowanie rozmaitych rewolucji - czy to "pomarańczowych", czy innych, a przecież nie wszystkie tego typu zakulisowe reżyserowanie "spontanicznych wystąpień ludu" da się wytłumaczyć bełkotem o "obronie demokracji". Gdyby sięgnąć do przemówień np. Stalina, to on również nie robił nic innego, jak tylko "bronił demokracji", jak tam potrafił.Dostawą broni i organizowaniem wojskowej logistyki zajmowała się armia niemiecka - nie mogąc wynegocjować korzystnego dla siebie pokoju z carem, Ludendorff zdecydował się nawiązać kontakt z komunistami, którzy obiecywali mu znacznie lepsze warunki (Traktat Brzeski). Armia podległa carowi nie była w stanie kontrolować wszystkich jeńców i całej broni stanowiącej zdobycz wojenną. Niemieccy żołnierze wzięci do niewoli dostawali z Berlina tajne rozkazy dołączania do oddziałów komunistycznych, o ile tylko dowództwo obozu jenieckiego im to zaproponuje. O skali tej pomocy niech świadczy, że to właśnie oddziały niemieckie broniły Piotrogrodu przed Kozakami wiernego carowi generała Krasnowa i kierowali atakiem na Kreml. Prawdopodobnie grubo ponad połowa broni, którą mieli w rękach komuniści pochodziła od Niemców (i to nie tylko w charakterze łupów wojennych), a bez pomocy doświadczonych niemieckich strategów i dziesiątków tysięcy żołnierzy, cała rewolucja nie miałaby szans powodzenia. Wysłanie do Rosji przebywającego na wygnaniu Lenina, jako koordynatora całej akcji, było już tylko uruchomieniem zapalnika dawno uzbrojonej bomby. Czy historia Rosji (a co za tym idzie całej Europy) potoczyłaby się inaczej, gdyby nie plany budowy Kolei Transsyberyjskiej? Tego oczywiście na 100% nie wiadomo, pewne jest jednak, że miliony dolarów przysyłane komunistom przez zachodnią finansjerę nie zostały wydane na kawior i panienki...