Niedziela, 29.05. Przez cały dzień mongolskie stepy, czasem zielone jak majowe łąki, czasem łyse jak pustynia. Pagórki porośnięte lasami i idealnie gładkie równiny po horyzont. Raz na godzinę kolonia jurt ? prawie przed każdą luksusowa limuzyna lub jeep. Postój w Ułan Bator dosyć krótki (następuje wymiana mongolskich pasażerów) ? niecałe 20 min, mamy spóźnienie. Po 20-ej jesteśmy w Zamin Uud pod chińską granicą, znów te debilne papierki...
Na szczęście mamy małą rozrywkę, przetaczają pociąg do hangaru na wymianę podwozia. Kiedyś widziałem tę scenę na filmie ? mroczna hala z powybijanymi oknami, wagony podwieszane na dźwigach linowych i umorusani robotnicy brzękający kluczami i młotkami, teraz nic z tego. Nowoczesny hangar niemal sterylnie czysty, wszyscy technicy w mundurkach ? garniturach, białe koszule, krawaty. Żadnych topornych linowych dźwigów, tylko niewielkie podnośniki hydrauliczne, cała operacja przetoczenia kół zajmuje może pół godziny.
O północy opuściliśmy granicę, chińscy celnicy umiarkowanie irytujący, przynajmniej zadbali o muzyczną oprawę swoich guseł serwując z głośników na peronie klasyczno ? rockowy repertuar.