Kilka minut po 5-tej jesteśmy na przystani ? mała restauracyjka z brudnymi plastikowymi stołami i krzesłami okupowanymi przez śpiące psy. Przed nami prawie trzy godziny czekania na prom, w towarzystwie setek komarów. Tym razem darowałem sobie faszerowanie się antymalarykami, owszem mamy na wszelki wypadek opakowanie lariamu, ale to tylko ?first aid?, aby mieć tych kilka godzin na dotarcie do szpitala. Na razie musi wystarczyć preparat ?mugga? do smarowania i jakiś amerykański wojskowy spray na moskity.
Wypłynęliśmy kilka minut przed 8-mą i już w pełnym słońcu równo o 11-tej byliśmy na wyspie Ko Samui. Na przystani oczekiwały już taksówki i tuk-tuki ? wyspa jest spora, znajduje się tu kilka plaż oddalonych od siebie o kilka kilometrów. Właściciel sporej furgonetki oferuje nam przejazd między dwoma plażami Lamai i Chaweng do wyboru, za 50 bathów od łebka. Po dojechaniu na główną ulicę w okolicach plaży Lamai kierowca wysadza nas przed kolonią luksusowych bungalowów, powyżej 1000 bathów za noc. Kamila idzie na szybkie zwiady i wraca rozczarowana ? plaża nieciekawa, zanieczyszczona. Pakujemy się z powrotem do furgonetki i jedziemy na Chaweng ? to samo, niezbyt miło i drogo, nic dziwnego, to największa plaża na wyspie. Narada na ulicy, zauważyliśmy, że na wyspie oprócz zwykłych taksówek są też specjalne samochody, z wypisanymi na tabliczkach nazwami plaż, między którymi kursują. Około 14-tej lądujemy na plaży Maenam, na północy wyspy. Kursowanie między plażami zajęło nam ponad 3 godziny i kosztowało 100 bathów (te ?wahadłowe? międzyplażowe samochody kosztują po 50 bathów, niezależnie od dystansu. Wyspę obiega obwodnica z kilkoma ?szprychami? dla skrócenia dystansu, a każda z plaż jest od razu miniaturowym miasteczkiem ? na głównej, najczęściej równoległej do morza ulicy sklepy, restauracje, hotele. Plaża Maenam też nie jest rewelacyjna ? piasek szary, mnóstwo połamanych gałęzi. Domek dosłownie na plaży za 300 bathów. Własna łazienka z zimną wodą, lodówka. Niestety sporo moskitów i to nawet w teraz ciągu dnia, a co będzie wieczorem? Ściany domku zbijane z desek mają spore prześwity, poza tym kilkucentymetrowe szpary w drzwiach i oknie. Przy głównej ulicy oddalonej od plaży o jakieś 300 metrów nie ma zbyt wielu sklepów i restauracji ? pusto tu. Niby lepiej, bo nie ma tłoku, ale lustrując ceny w knajpach od razu zrozumiałem, że turystę który się tu w końcu pojawi wypuszczą w samych sandałach. Lekka sprzeczka z Kamilą, bo nie bardzo mi się tu podoba, a ona ma już dosyć przeprowadzek.