Geoblog.pl    Liberwig    Podróże    Lądem do Indochin - 2005    Wyskakiwać z paszportów...!
Zwiń mapę
2005
04
lip

Wyskakiwać z paszportów...!

 
Malezja
Malezja, Kuala Lumpur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13211 km
 
W Kuala Lumpur byliśmy kilka minut po 21-ej. Autokar zakończył trasę w Chinatown, gdzie znów czekał już na nas naganiacz, z hotelu Backpakers Travellers Inn. Ach te komórki. Kolejnego ?Zygmunta? bym nie zdzierżył, ale ten hotel znaliśmy z przewodnika i należał do jednego z tańszych. Okazało się, że to sam właściciel zaszczycił na powitaniem ? zaoferował dwójkę za 25RM (ok.6.5$). Spod niewielkiego placu, gdzie przybił autokar, do hotelu przy Jalal Sultan jest ze 200 metrów. Idąc za naszym przewodnikiem z trudem powstrzymywałem się od odwracania do tyłu, gdzie jakieś 2-3 kilometry dalej, spoza budynków wyłaniały się zakończone iglicami szczyty Petronasów.

Nasz hotel to trochę mniejsza kopia Chunking Mansions z Hongkongu. Pokój rozmiarów podwójnego łóżka, z wewnętrznym oknem na korytarz. Jest dosyć obskurny, a wygląda na to, że spędzimy tu przynajmniej ze trzy noce.

Pierwsza naprawdę niebezpieczna sytuacja ?podbramkowa?, od razu na powitanie. Wyszliśmy z hotelu kilka minut po 22-ej, na krótki spacer po okolicy, tak nam się zdawało. Oceniając ?na oko? odległość do Petronasów liczyliśmy, że najdalej w pół godziny podejdziemy do nich spacerkiem. Tymczasem ulice przypominały istny labirynt i choć to może niewiarygodne, ale po kilku zakrętach straciliśmy wieże z oczu. Inne budynki są dostatecznie wysokie, by w ciasnej i krętej zabudowie zasłonić nawet najwyższe(?) drapacze chmur świata. W dodatku, dosyć długa ulica w którą weszliśmy okazała się ślepa i dopiero klucząc po jakimś parkingu wydostaliśmy się na inną, prowadzącą do Chinatown, tę samą zresztą, którą tu przyjechaliśmy autokarem ? była 23.30. Nagle podjechał do nas samochód, z którego wyskoczył facet około 40-ki. Kazał nam się zatrzymać, potem wrzeszczał, że jest z policji i mamy pokazać im paszporty. Jego dwaj kolesie wyglądali z auta przez uchylone drzwi po obu stronach tylnego siedzenia. Totalne pustkowie, ja tylko z Kamilą i ich trzech. Najgorsze było to, że w pierwszej chwili, nie byłem pewny, czy rzeczywiście są z policji ? co prawda byli po cywilnemu, ale kto tam ich wie? Grając na zwłokę wysunąłem na chwilę paszport z kieszeni, zaraz potem chowając rękę z powrotem, ale tym razem już zaciśniętą ma rękojeści sprężynowego noża. Gdybym chociaż miał pewność, że na pewno nie są policjantami, to trafiłbym tego najbliższego raz a dobrze (mimo, iż sam schudłem już prawie z 10 kilo, różnica masy była raczej na moją korzyść), przyłożył nóż i użył gościa jako tarczy, ale bałem się, że jeżeli wystartuję z nożem do prawdziwego policjanta, to nie wyjdę z kryminału do końca życia. Starając się utrzymać pozory wyluzowania poprosiłem go o pokazanie legitymacji. Facetowi to się nie spodobało, a jego koledzy również wyszli z samochodu. Jeżeli miałoby dojść do walki, to lepiej było nie prowokować ich za wcześnie, żebym sam mógł zdecydować o momencie ataku. Kamila zachowała się rewelacyjnie ? zaczęła na nich wrzeszczeć, że nie są policjantami, tylko opryszkami i osiągnęliśmy cel. Facet machnął mi błyskawicznie przed oczami czymś, co prędzej mogło być biletem miesięcznym, albo kartą z wypożyczalni video, ale na pewno nie policyjną legitymacją i teraz sprawa była już jasna. Kamila nadal darła się na nich, ja stałem z ręką zaciśniętą na bezpieczniku noża już wyjętego z kieszeni. Przez kilkanaście sekund mierzyliśmy się wzrokiem i w końcu zrezygnowali. Krzyczeli, że zaraz sprowadzą radiowóz i nas aresztują, ale w końcu schowali się do samochodu. Odeszliśmy nie spuszczając z nich oczu, kiedy koło nas przejeżdżali, skręcili gwałtownie, jakby chcieli nas potrącić, ale zrobili to już chyba tylko na pokaz, zresztą krawężnik był na tyle wysoki, byśmy nie musieli się obawiać. Nie zatrzymali się już jednak i po chwili odetchnęliśmy z ulgą. Gdyby jednak zaatakowali, to przeciwko trzem nie obyłoby się bez użycia noża (chociaż wszyscy byli raczej mikrej postury), a czy byli uzbrojeni? Może lepiej, że się nie dowiedzieliśmy. Trzeba będzie jednak ograniczyć nocne spacery po tym mieście, choć zawsze mi się wydawało, że tu powinno być dosyć bezpiecznie. Cóż, to jednak nie Hongkong.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Liberwig
Robert Wasilewski
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 38 komentarzy38 414 zdjęć414 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
09.08.2001 - 06.10.2001
 
 
22.05.2005 - 20.08.2005