Geoblog.pl    Liberwig    Podróże    Lądem do Indochin - 2005    Kambodża dawniej i dziś, czyli nie od razu Angkor zbudowano
Zwiń mapę
2005
21
lip

Kambodża dawniej i dziś, czyli nie od razu Angkor zbudowano

 
Kambodża
Kambodża, Siem Reap
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15736 km
 
Nie zdobyliśmy się na taki heroiczny wyczyn. Kamila twierdzi, że to niezgodne z naturą, a człowiek dobrowolnie opuszczający łóżko o tej porze musi być dewiantem... W dodatku wczoraj do północy tłukliśmy dziesiątki komarów w naszym pokoju. Nie mam pojęcia, którędy wlatują, bo w oknach są siatki wyglądające na szczelne. Kiedy wreszcie poszliśmy spać, to po pierwszej w nocy zwaliła się kolejna grupa turystów (głównie Niemcy), kwaterowali się strasznie głośno wydzierając się w niebogłosy i trzaskając drzwiami. Byli bardzo zdziwieni, kiedy otworzyłem drzwi i kazałem im się w końcu zamknąć. Kilku ze szczerym oburzeniem wymieniało komentarze na temat takiego braku kultury. Nowa Lepsza Kultura bezstresowego wychowania ? cywilizacja białego człowieka chyli się ku upadkowi.

Wczorajsza ponad półgodzinna praca poszła na marne, kiedy dziś rano poruszyłem kontrolnie zasłoną, wyleciało znów przynajmniej z dziesięć moskitów, a w łazience aż się od nich roi. Czyżby przyłaziły kanalizacją? Cholera wie, ale tłuczenie ich co dzień będzie trochę uciążliwe, a preparaty do smarowania powoli się kończą. Jeżeli jeszcze każdej nocy przez hotel będą przewalać się hordy takich krzewicieli kultury, to czarno to widzę.

Kilka minut po 7-mej z rikszarzem z naszego hotelu pojechaliśmy do Angkoru. Trasa za 10$ (po 5 od łebka) + bilety po 20$ obejmowała pięć obiektów. Angkor został założony przez króla Khmerów Jayavarmana II (jako stolica państwa) około 800r. czyli stosunkowo późno w porównaniu do wielkich metropolii antycznego świata śródziemnomorskiego. Miasto może jednak zaimponować swoim rozmachem - w czasach świetności mieszkało tu ponad milion ludzi, na powierzchni ok. 100km/kw. Nie należy mylić całego kompleksu miejskiego Angkor (w tłumaczeniu "stolica") z Angkor Wat (świątynią) zbudowaną w połowie XIIw. przez króla Suryavarmana II i poświęconą hinduskiemu bogowi Wishnu. Na przełomie XII i XIII w. król Jayavarman VII na gruzach zniszczonego przez Czamów (lud pochodzący z południowego Wietnamu) Angkoru, wzniósł nową stolicę Angkor Thom, otoczoną murami 3/8 km, z główną świątynią Bayon. Król ten nazywany był ostatnim wielkim budowniczym Angkoru - za jego panowania wybudowano jeszcze kilka innych świątyń, między innymi Ta Phrom, zaś buddyzm stał się religią państwową. Wyjaśnia to religijno - architektoniczny mętlik panujący w świątyniach Angkoru, gdzie buddyzm przeplata się z wcześniejszym hinduizmem.

Stolica Khmerów była kilkakrotnie oblegana i częściowo niszczona przez armie sąsiedniego Syjamu. Około roku 1430 po ostatecznym podboju dokonanym przez Syjam, miasto zostało z niewiadomych przyczyn opuszczone (naukowcy jak dotąd nie potrafią odgadnąć przyczyny - epidemia, susza, zanieczyszczenie wody?), a stolica khmerskiego królestwa została przeniesiona do Phnom Penh. Zapomniane i ukryte w dżungli miasto przez setki lat popadało w ruinę - agresywne rośliny wdzierały się każdą szczelinę oplatając kamienne ściany. Odkrył je dopiero w 1860r. francuski podróżnik Henry Mahout, a już na początku XXw. kilka z nich zostało oczyszczonych z roślin i częściowo odrestaurowanych. Podczas II wojny światowej (inwazja japońska) prace zostały wstrzymane i kiedy wreszcie ponownie przystąpiono do przywrócenia miastu dawnej świetności, rozpoczęła się inwazja komunizmu. Najgorsze, że podczas prac rozebrano doszczętnie część świątyń na czynniki pierwsze. Kamienne bloki opisywano i numerowano, aby później po oczyszczeniu terenu i poprawieniu wszystkich usterek złożyć je z powrotem. Niestety, objęcie władzy w Kambodży przez szajkę Pol Pota wypłoszyło archeologów i inżynierów, dokumentacja techniczna przepadła, a dodatkowo Czerwoni Khmerzy wykorzystujący ruiny jako składy amunicji dokonali sporych dewastacji i obecnie powrotne złożenie kamiennych "klocków" jest już niemożliwe.

Po wyjściu z Angkor Wat udaliśmy się do świątyni Bayon z XIIIw. ozdobionej setkami twarzy przedstawiających najprawdopodobniej fundatora króla Jayavarmana VII skrzyżowanego z Buddą, gdzie musieliśmy przepychać się przez setki japońskich turystów. Oczekiwanie aż miejsce się wyludni było bezsensowne, to przerób taśmowy, jedna wycieczka za drugą, a szkoda, bo miejsce jest wybitnie stworzone do przynajmniej chwilowego ?zagubienia się?.

Potem świątynia ?schodkowa? przypominająca aztecką piramidę ? kompletnie zniszczona, pozbawiona jakichkolwiek detali, wrażenie robi tylko jej ogrom ? w jaki sposób tysiąc lat temu zdołano wykonać taki projekt inżynieryjny.

Następna Ta Phrom (XIIIw), najlepsza zaraz po Bayon, z kikutem drzewa, które oplotło korzeniem część budowli. Tam udało nam się wyczekać moment, kiedy wszystkie wycieczki znikły w czeluściach lasu i przez chwilę byliśmy tam sami. Uciekając przed deszczem znaleźliśmy nieopodal jeszcze kilka pomniejszych ruin porośniętych drzewami. Nawet pomimo tego deszczu miałem straszną ochotę posiedzieć tam kilkanaście minut, niestety uporczywe myśli - czy nasz kierowca czeka w umówionym miejscu, czy stracimy po raz kolejny z pół godziny na poszukiwanie go - potrafią zepsuć całą przyjemność przebywania w tym miejscu.

I wreszcie ostatnia (taka sobie), której nazwy nie znam, ponieważ nasz rikszarz ? przewodnik potrafił się bezproblemowo porozumieć tylko w kwestiach finansowych. Mimo dosyć młodego wieku mieszka tu jednak trochę, niestety nie potrafił powiedzieć nawet kilku zdań o żadnej z nich. Na domiar złego zaczął się oddalać bez uprzedzenia i dwa razy musieliśmy na niego czekać ponad pół godziny, a potem jeszcze szukać go w strugach deszczu. W warunkach azjatyckich 10$ za 8 godzin jazdy rikszą na ograniczonej przestrzeni to spory zarobek i nawet tego nie potrafią wykonać solidnie ? liczenie na dodatkowe walory w postaci kilkuzdaniowej informacji, to już zbytek optymizmu. Oni są jednak koszmarnie leniwi.

Po powrocie zarezerwowaliśmy bilety do Phnom Penh na jutro ? po 4$. Podczas kolacji właściciel proponuje nam załatwienie noclegu w stolicy, w hotelu u jego krewnych, po tej samej cenie i z bezpłatnym dowozem spod dworca. Ponadto obiecał, że zadzwoni do nich, aby sprawdzili godziny otwarcia konsulatu wietnamskiego, byśmy w razie czego nie pocałowali klamki. Internet dość drogi ? dolar za godzinę, a łącza katastrofalne, po 15 minutach nie otworzywszy poczty daliśmy sobie spokój. Właściciel hotelu pociesza nas, ze droga do Phnom Penh jest już o niebo lepsza i podróż potrwa góra 5 godzin.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Liberwig
Robert Wasilewski
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 38 komentarzy38 414 zdjęć414 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
09.08.2001 - 06.10.2001
 
 
22.05.2005 - 20.08.2005