Geoblog.pl    Liberwig    Podróże    Lądem do Indochin - 2005    W drodze do Phnom Penh - tęskniąc za klimatyzacją...
Zwiń mapę
2005
22
lip

W drodze do Phnom Penh - tęskniąc za klimatyzacją...

 
Kambodża
Kambodża, Phnom Penh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15965 km
 
Wystartowaliśmy kilka minut po 8-mej i punkt 14-ta byliśmy w stolicy, gdzie już czekali na nas dwaj kierowcy z hotelu. Autobus jak na warunki kambodżańskie w miarę sensowny (z silnym akcentem na te warunki), a wrażenia z jazdy godne wnikliwszych badań. Zaczęło się już na początku, podczas ładowania naszych plecaków do luku bagażowego - kierowca kopał w nie bezmyślnie, próbując upchnąć w przestrzeni ponad połowę mniejszej, niż była do tego konieczna. Później zatrzymaliśmy się przydrożnym zajeździe na posiłek, gdzie jednym z głównych dań były pieczone pająki wielkości dziecięcej dłoni, poukładane na talerzach stertami jak faworki. Kiedy już tubylcy najedli się do syta i wrócili do autobusu, bez żadnego skrępowania dawali upust fizjologii. W niektórych kulturach bekanie po jedzeniu należy do dobrego tonu, ale czy uwalnianie powietrza końcowym odcinkiem przewodu pokarmowego również? Wnioskując ze skali zjawiska, to puszczanie bąków w autokarze chyba jednak należy do tutejszej etykiety, bo robili to dosłownie wszyscy i bez żadnego skrępowania ? pierwszy raz żałowaliśmy, że w klimatyzacja w autobusie ledwo dyszała, a okna się nie otwierały. Nawet w najkoszmarniejszych snach nie przypuszczałem, że kiedyś będę modlił się o klimę, jak to jednak człowiek mało o sobie wie... Każdemu to, na czym mu najmniej zależy...

O historii najnowszej tego nieszczęsnego kraju i obecnym systemie politycznym napiszę jeszcze później, ale jednego nie sposób od razu nie skomentować. W każdej mijanej, nawet zgniłymi dechami zabitej wiosce najokazalszym budynkiem jest siedziba Kambodżańskiej Partii Ludowej (postkomunistycznej), dosłownie wszędzie wiszą kolorowe, wyczesane szyldy reklamujące Kambodian People?s Party. Po ich ilości można wnioskować, że skupiają sporą część społeczeństwa. Może gdyby zamiast komunistycznym głupotom, więcej czasu poświęcali rzetelnej pracy, to ten kraj wyglądałby inaczej. Tu jak widać, też wszyscy są specami od polityki, jeszcze się dobrze podpisać nie potrafią, ale już ?pomysłów w głowie pół tysiąca, jak rozpie...lić świat do końca...?.

Tragedia kraju zaczęła się od połowy lat 60-tych, z powodu komunizującego króla ? idioty Sihanouka, który uprawiał Amerykanom dywersję wspomagając komunistów z Vietcongu, a potem obalony przez amerykańskiego agenta, generała Lon Nola, błąkał się po Chinach zachęcając komunistów do aktywniejszych działań. Niestety Lon Nol nie potrafił utrzymać władzy w pogrążającym się coraz bardziej w anarchii kraju i Sichanouk na czele Zjednoczonego Frontu Kambodżańskiego powrócił na tron tylko po to, by oddać go w prezencie jednemu z największych psychopatów nowożytnej historii ? wychowankowi skomunizowanej Sorbony Salothowi Sarowi, vel Pol Potowi.

O 14-tej jesteśmy na dworcu i dwoma motorami przysłanymi z hotelu OK! Guset House jedziemy w okolice Royal Palace. Pokój na antresoli, z oknem na... kuchnię, wysoki na jakieś 1,7m ? problem w tym, że mam ponad 1.8m. Przyda mi się trochę pozycji pokutnej... Grunt, że jest czysty, z własną łazienką i setkami mrówek ? 5$. Hotel leży w bocznej uliczce, po wyjściu na główną, jakieś 60 metrów na prawo jest spory supermarket, ceny do przełknięcia ? puszka coli 0.3$, woda 1.5l ? 0.35$, chleb od 0.5$.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
sido
sido - 2010-04-11 14:01
swietnie to opisałes miło sie czyta ....ja sie tam przeniosłem ;]
 
 
Liberwig
Robert Wasilewski
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 38 komentarzy38 414 zdjęć414 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
09.08.2001 - 06.10.2001
 
 
22.05.2005 - 20.08.2005