Nie będę opisywał wrażeń z nocy, bo nadawałyby się najwyżej do wykropkowania i jeszcze mógłbym zostać uznany za jakiegoś nacjonal-szowinistę. W Ułan Bator byliśmy o 10.25 i dosłownie w ostatniej chwili wskoczyliśmy do pociągu do Suche Bator (granica rosyjska), wskazanego przez jednego z konduktorów. Bilet kupiliśmy u ?kanara? 10.000 MNT, czyli jakieś 9$, (?kupiejny?), do tego pociąg prawie pusty. Po tej nocy należy nam się odrobina luksusu. Przy okazji podróż do Ułan Bator kosztowała mniej, niż te 390Y, o których informowano w dworcowym biurze w Pekinie. Zaliczka obejmowała tylko pierwszy etap, a resztę kosztów kalkulowali licząc najwyższą klasę pociągu. Na miejscu mamy być ok. 20-tej, czyli o ile nie będziemy mieli spóźnienia, to zdążymy na styk.
Na miejscu o 20.15 i przykra niespodzianka ? granica już zamknięta i dziś nie ma już żadnego pociągu na stronę rosyjską, a piechotą nie odprawiają. Spotykamy parę rodaków i radzą nam wziąć taksówkę i jechać do przejścia drogowego w Kjachcie. Taksówką spod dworca jakieś 20 minut (4.000MNT) do terminalu drogowego i klęska, też już zamknięty. Poznane w przygranicznym hotelu Rosjanki radzą nam powrót do Suche Bator i czekanie na jutrzejszy poranny pociąg, co decydujemy się zrobić. I znów 20 minut przez pustą drogę ?in the middle of nowhere?. Przy okazji chwila grozy, dookoła pustkowie, a jadący za nami samochód zaczyna nas wyprzedzać, kierowcy dają sobie jakieś znaki i po chwili oba auta się zatrzymują. Zaczynam szukać noża w kieszeni, ale na szczęście fałszywy alarm, w drugim samochodzie cała rodzinka z małymi dziećmi ? przypadkowe spotkanie znajomych...
Pod dworcem kolejowym pytamy znajomą naszego taksówkarza o najbliższy posterunek milicji, aby potwierdzili naszą obecność na granicy i dali alibi na wypadek jutrzejszych kłopotów za przekroczony termin wizy. Jest już po 22-ej i pani twierdzi, że o tej porze na komisariacie nie ma już żywego ducha, ale prowadzi nas do dworcowego biura. Wszystko już pozamykane i pani rozmawia chwilę z jakąś wychodzącą właśnie kasjerką i ta wskazuje właściwe drzwi. W biurze siedzi jakiś kompletnie zalany cywil (powinien być celnik, jak wskazywał napis na drzwiach), bierze od nas paszporty z dolarową wkładką i stawia pieczątkę z datą 13.08. Resztką sił informuje nas, że pociąg odjeżdża jutro o 10.45.
Chcieliśmy spędzić noc w dworcowej poczekalni, ale wszystkie okienka były już zamknięte, a z dobiegających nieopodal odgłosów wywnioskowaliśmy, że miejsce to w nocy zmienia się prawdopodobnie w melinę tutejszego dresiarstwa. W jednym ze sklepów informują nas o pobliskim hotelu ? właścicielka żąda 300 rubli za pokój ? nie mamy tyle przy sobie, a miejsce wygląda na niezłą mordownię i lepiej nie chwalić się dwucyfrowymi dolarami. Płacimy 130 rubli zaliczki i ostatnie 1.000 MNT ? reszta jutro rano. Pani (Rosjanka) patrzy na nas podejrzliwie, ale się zgadza. Budynek wygląda jak poradzieckie koszary, odrapane ściany, obie łazienki z poobtłukiwanymi kafelkami kompletnie zarzygane ? w restauracji na dole głośna dyskoteka, w korytarzu mijają nas dwie panienki na godziny. Pani wprowadza nas do pokoju ? spore, głębokie rosyjskie łóżka i na szczęście w miarę czysto. Około czterdziestoletni synalek właścicielki ma do nas jakiś interes. Jest zalany w trupa i najwyraźniej ma ochotę napić się jeszcze, ale nie bardzo ma za co, bo jego molestowanie rodzicielki o kilka otrzymanych od nas rubli pozostało bez odpowiedzi. W jego oczach widać krańcową desperację, bierz nas pod ręce i z niewyobrażalnym wysiłkiem usiłuje wymówić choćby jedno słowo prośby o dolara, które bylibyśmy w stanie zrozumieć. Zaczyna kilka sylab po rosyjsku, przerywa i próbuje po angielsku (money, dolar), ale znów się zacina i tylko oczy zdradzają jego ukryte pragnienia. Mamuśka stara się go poskromić i wyprowadzić z naszego pokoju, ale gość jest naprawdę zdeterminowany, próbuje spoufalić się z Kamilą i muszę interweniować. Ledwo wcisnąłem się między niego a Kamilę, do pokoju wpadł jakiś potężny facet wezwany przez właścicielkę i życząc nam dobrej nocy wyprowadził natręta. Zostawiam klucz w zamku.