Geoblog.pl    Liberwig    Podróże    Lądem do Indii - 2001    Z cyklu "z kobietami trzeba stanowczo", cz. I - czyli Bukareszt "po łebkach"
Zwiń mapę
2001
11
sie

Z cyklu "z kobietami trzeba stanowczo", cz. I - czyli Bukareszt "po łebkach"

 
Rumunia
Rumunia, Bukarest
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1016 km
 
Następny był o 7.25, niestety droższy, bo express (RAPID). Poczekalnia o piątej nad ranem była jeszcze pusta a kasy zamknięte. Ratownicy - ?skini? sprawnie rozbili prowizoryczny obóz, rozłożyli karimaty w kącie poczekalni, otoczyli plecakami, wylosowali wartownika i poszli spać. Nasi znajomi z gór zrobili to samo nieopodal, zapraszając Magdę na kawałek wolnego legowiska. Korzystając z sytuacji, zostawiłem plecak pod opieką pilnującego kolegów GOPR ?owca, i poszedłem się przejść wokół dworca. Wdychając poranne wilgotne powietrze obserwowałem jak Suczawa budzi się ze snu. Wokół dworca nie ma wiele do oglądania, a nie chciałem się zapuszczać zbyt daleko. W knajpie przy dworcu wypiłem podłe, chociaż przynajmniej zimne i tanie (ok. 1 PLN) piwo i wymieniłem u barmana 10$ po kursie 1$ = 28 000 lejów. Kiedy wróciłem na dworzec, sklepy w poczekalni były już otwarte i dworzec powoli wypełniał się pierwszymi pasażerami. Asortyment towarów zróżnicowany, ceny trochę niższe niż w Polsce (wędliny, towary przemysłowe) i dużo niższe (alkohole, słodycze). Magda już wstała i kupiliśmy bilety - 245 000 lejów.

Rumuńskie pociągi to temat sam w sobie nieprzebrany. Już obserwując ich standard i stan widać jak niewiele się tu zmieniło. Nasz express za prawie 10$ był brudny jak nieszczęście, a wagony sprawiały wrażenie jakby zaraz miały się rozlecieć. Każde zamkniecie lub otworzenie drzwi do przedziału wprawiało w dziki taniec wszystkie ściany, podobnie jak oparcie się o wyłożone półmetrową chyba warstwą gąbki siedzenia. Skaj, którymi je obito był tak zaświniony, że kiedy tylko dotknąłem go nogawką swoich jasnych spodni, pojawiła się idealnie czarna plama. Zasłonki w oknach bardziej przypominały zmywaki do garnków skrzyżowane z wycieraczką pod buty, ustalenie ich pierwotnego koloru byłoby niewykonalne nawet dla najzdolniejszego technika kryminalnego. Chyba z 10 minut czyściłem siedzenie przezornie zabraną małą gąbką i zużywając pół butelki wody mineralnej. Osiągnąłem tyle, że plama powstała po kontakcie z obiciem miała kolor szary. Dałem za wygraną i za przykładem Magdy, która nie przejmowała się takimi drobiazgami (inna sprawa, że była ubrana na ciemno), ?z pewną taką nieśmiałością? wyciągnąłem się wzdłuż siedzenia. Mieliśmy cały przedział dla siebie, pociąg odjeżdżał prawie pusty. Nagle świat zawirował mi przed oczami i znalazłem się na podłodze. Wystarczył jeden mały ruch łokciem podłożonym pod głowę i półmetrowa gąbka niczym trampolina wyrzuciła mnie do góry. Na szczęście Magda już spała i moje akrobacje nie zostały ocenione niską notą za styl. Przynajmniej ten brud został wynagrodzony komfortem dostarczającym dodatkowych wrażeń.

Punktualnie o 14.30 byliśmy na Gara du Nord w Bukareszcie. Pociąg do Stambułu był dopiero następnego dnia rano, za ok. 23$, co bardzo mi odpowiadało, gdyż chciałem pospacerować po mieście, wyspać się w hotelu i odświeżony wyruszyć dalej. Niestety Magda chciała jechać najszybciej jak to tylko możliwe i pojawiły się pierwsze rozdźwięki między naszym podejściem do wyprawy. Ja zdając sobie sprawę z tego, że droga jest bardzo długa i męcząca (jazda autokarem lub pociągiem, choćby z najpiękniejszymi widokami za oknem, przestaje być przyjemnością po jakichś 20 godzinach), chciałem uniknąć przynajmniej zmęczenia psychicznego wywołanego ciągłym pośpiechem, przeskakiwaniem z jednego pociągu do drugiego. Miałem też zamiar przynajmniej pobieżnie zwiedzać mijane po drodze większe miasta. Szyld hotelu ?Bucegi? zapraszał naprzeciwko wyjścia z dworca. Nie miałem jednak ochoty na kłótnie i wyruszyliśmy na poszukiwanie autobusu do Stambułu. Było sobotnie popołudnie i mieliśmy kłopoty z wymianą dolarów, wszystkie napotkane kantory były zamknięte. W końcu, niedaleko dworca trafiliśmy na biuro podróży TOROS gdzie wymieniłem 5$ po kursie 1$ = 29 000 lejów. Biuro oferowało bilety do Stambułu za 25$, czyli drożej, niż to można wyczytać w przewodnikach lub internecie, ale w sobotę, z plecakami na ramionach, w 30 stopniowym upale, szukanie innego miejsca nie wróżyło sukcesów. Jeszcze raz zaproponowałem Magdzie nocleg ? pozbywając się plecaków, wypoczęci, na pewno znajdziemy tańszą ofertę i nawet po zapłaceniu za hotel wyjdziemy na to samo. Niestety przysłowie, że kobiety nie da się przekonać w pełni się potwierdziło i nie chcąc prowokować spięć już na początku podróży, zgodziłem się na dalszą jazdę. Pocieszałem się, że najwyżej zwiedzę sobie Bukareszt w drodze powrotnej - jak się później okazało, przysłowie o nadziei również nie straciło na aktualności. Autokar był już podstawiony i szef biura zaoferował nam gratisową taksówkę, która dowiozła nas do stanowiska odjazdów. Nie było więc nawet czasu na kupienie czegoś do jedzenia i picia. Pocieszałem się, że cena zawiera wliczony posiłek i po drodze na pewno zatrzymamy się gdzieś ?na popas?. Bukareszt oglądany z okien taksówki wyglądał całkiem zachęcająco. Nawet pomimo architektonicznej masakry dokonanej przez komunistów ?Paryż wschodu? na pewno wart był przynajmniej kilku godzin spaceru.

Nasz autokar prezentował się całkiem nieźle. Nowoczesny, czysty i co najważniejsze prawie pusty, najwyżej połowa miejsc była zajęta. Można było się wiec rozłożyć na obu siedzeniach wyciągając nogi na fotele w drugim rzędzie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Liberwig
Robert Wasilewski
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 38 komentarzy38 414 zdjęć414 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
09.08.2001 - 06.10.2001
 
 
22.05.2005 - 20.08.2005