Geoblog.pl    Liberwig    Podróże    Lądem do Indii - 2001    Kolejna lekcja ekonomii na granicy i niezbyt fortunna znajomość
Zwiń mapę
2001
11
sie

Kolejna lekcja ekonomii na granicy i niezbyt fortunna znajomość

 
Turcja
Turcja, Edirne
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1328 km
 
Przekroczenie kolejnej granicy (bułgarsko ? tureckiej) tym razem nie poszło gładko. Kierowca tureckiego autokaru nie zamierzał rezygnować z okazji do zrobienia dobrego interesu, jaki oferuje różnica między ceną papierosów i alkoholi po obu stronach granicy. Podczas kiedy celnicy zajmowali się oględzinami autokaru, pasażerowie z kierowcą na czele rozpełzli się po sklepach wolnocłowych. Przejście graniczne jest tam dosyć okazałe, strona bułgarska oddalona jest od tureckiej o dobre 200 metrów na przestrzeni których, rzędy kolorowych sklepów pozwalają przynajmniej zaczepić na czymś wzrok w oczekiwaniu na zakończenie formalności. Po wykupieniu miesięcznych wiz za 10$ wróciliśmy do autobusu. Kierowca po powrocie z zakupów wręczył każdemu z pasażerów czarną plastikową reklamówkę wypchaną, aż do ostatniego dozwolonego grama, papierosami i butelkami. Była to chyba propozycja nie do odrzucenia, gdyż kierowca nie przyjmował do wiadomości odmowy pomocy w przewiezieniu towaru i kiedy mu powiedziałem, że nie zamierzam za friko pracować w jego biznesie, machnął tylko ręką i wcisnął mi i Magdzie regulaminową reklamówkę udając, że nie wie, o co chodzi. Gdybym sam chciał zrobić jakieś zakupy, pewnie nie obyłoby się bez draki, gdyż celnicy nadzwyczaj drobiazgowo kontrolowali nasze bagaże. Nie było to jednak zwykłe popisywanie się swoją władzą, tak jak na przejściu ukraińsko ? rumuńskim. Ustawili nas w rzędzie wzdłuż betonowego stołu i kazali rozpakować wszystkie bagaże, po czym przeglądali je z dosyć dużym zainteresowaniem. Obserwując jak celnicy przeszukują nasze plecaki, rozmawialiśmy z innymi pasażerami. Generalnie już w tych okolicach każdy biały turysta staje się obiektem zainteresowania współpasażerów, rekrutujących się zazwyczaj z krajów leżących na trasie przejazdu autobusu. Zaczepił nas młody facet około czterdziestki i kiedy wyjawiliśmy mu cel naszej podróży, wybuchnął śmiechem i przez pierwszych kilka minut nie chciał nam uwierzyć. Dopiero, kiedy pokazaliśmy mu nasze paszporty z wbitymi pieczątkami ambasad, przestał się śmiać, ale ciągle nie mógł się nadziwić, że komuś chce się jechać tak daleko i to w takich warunkach, lądem. Przedstawił się nam jako biznesmen pracujący w Rumunii i powiedział, że zaimponowaliśmy mu naszą fantazją, wobec tego zaprasza nas do swojego domu w Stambule. Dużo słyszeliśmy o tureckiej gościnności, z drugiej strony przewodniki pełne są ostrzeżeń i opowiadań o naiwnych turystach, którzy dali się namówić na ?gościnę?, po czym poczęstowani zatrutymi przysmakami budzili się bez pieniędzy i bagażu. Potraktowaliśmy to jako uprzejmość i nie zawracaliśmy sobie tym głowy
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Liberwig
Robert Wasilewski
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 38 komentarzy38 414 zdjęć414 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
09.08.2001 - 06.10.2001
 
 
22.05.2005 - 20.08.2005