Geoblog.pl    Liberwig    Podróże    Lądem do Indii - 2001    Z cyklu "z kobietami trzeba stanowczo", cz. III ...
Zwiń mapę
2001
15
sie

Z cyklu "z kobietami trzeba stanowczo", cz. III ...

 
Iran
Iran, Teheran
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3610 km
 
Druga noc w autokarze dała mi się porządnie we znaki, kręgosłup bolał mnie jak cholera i marzyłem tylko o chwili, kiedy wreszcie rozprostuję nogi. Wreszcie około 14-tej przyjechaliśmy do Teheranu. Autobus nie podjechał na dworzec, ale zatrzymał się podobnie jak w Stambule w zatoce przy ulicy, która raczej nie znajdowała się w centrum miasta, coś jakby rozległy plac pozbawiony jakichś imponujących widoków. Oczywiście nie obyło się bez kolejnego odcinka naszego serialu, czyli kłótni na temat postoju. Po dwóch dniach w autobusie gotów byłem zapłacić nawet 10$ za łóżko i prysznic, chociaż Teheran oferuje całkiem niezłe hotele nawet za połowę tej sumy. Choć z miejsca, w którym się znajdowaliśmy trudno było powiedzieć coś miłego, na temat tego ogromnego przecież miasta, to byłem pewien, że przynajmniej jeden dzień poświęcony na jego zwiedzanie na pewno nie będzie czasem straconym, tym bardziej, że drugiej okazji może już nie być. Niestety Magda znów zaczęła mi stręczyć perspektywę dalszej jazdy. Według niej Teheran nie był najciekawszym miejscem postoju i nie miała ochoty spędzać tu nocy, nie wspominając o jego oglądaniu. Od kłótni i powiedzenia jej w niezbyt dyplomatycznych słowach, co myślę o takim sposobie podróżowania i zwiedzania miejsc, które oglądamy pierwszy i być może ostatni raz, powstrzymała mnie tylko perspektywa powrotu tą samą trasą (prawdopodobnie samotnie, gdyż Magda coraz częściej przebąkuje o powrocie samolotem, z uwagi na brak miejsca w paszporcie i oszczędność czasu), na szczęście nie będę się musiał wtedy nigdzie spieszyć i odbiję sobie z nawiązką Bukareszt, Stambuł, Teheran i kto wie co jeszcze...

Rozpoczęliśmy negocjacje z otaczającymi nas taksówkarzami i po kilku minutach ciężkich zawodów jeden z nich zgodził się zawieźć nas na South Terminal za 1200 tomanów. Rozklekotanym autem o nieznanej mi marce, przebijaliśmy się przez opiekane ostrym, popołudniowym słońcem miasto. Z żalem patrzyłem na mijane meczety i budynki o egzotycznej architekturze i wznoszące się tuż za miastem szczyty pasma górskiego Elburs, skąd roztacza się na pewno wspaniały widok na cały Teheran. Można tam się dostać kolejką linową. Nasz młody kierowca nie pozwolił mi jednak na większą dawkę zamyślenia, rozkręcił magnetofon na cały regulator, mając zapewne nadzieję, że wsłuchując się w najnowszy repertuar amerykańskiego disco poczujemy się jak w domu. ?Music OK.?? pytał nas co chwila, na co zgodnie odpowiadaliśmy posłusznymi skinieniami głowy.

Dworzec autobusowy to gigantyczna rotunda wokół której promieniście rozchodzą się stanowiska odjazdów, coś jakby sieć pająka. Wewnątrz budynku, przemierzając korytarz tworzący zamknięty okrąg staraliśmy się wypatrzyć najmniejszy ślad języka angielskiego, jak się okazało bezskutecznie. Strasznie mnie bawią reakcje tubylców na nasz widok, dyskretne ?żurawie? kobiet, otwarte ze zdumienia buzie dzieci i co najzabawniejsze, miny tych, którzy mijając nas, dopiero w ostatniej chwili, kiedy już dochodzi do kontaktu wzrokowego stwierdzają, że mają przed sobą białego cudzoziemca. W końcu znaleźliśmy coś, co przypominało kasę lub jakiś punkt informacyjno - reklamacyjny, oczywiście na nasz widok krzątający się tam ludzie natychmiast przerwali pracę, poświęcając całą uwagę Magdzie starającej się im wytłumaczyć, gdzie chcemy jechać. Okazało się, że najbliższy autobus do Isfahanu odjeżdża za godzinę, a bilety można nabyć również u kierowcy, bezpośrednio przed odjazdem - czyli tak jak to w Azji. Chcąc wynagrodzić jej trud w zdobyciu informacji, cmoknąłem ją w policzek, co wzbudziło oczywiście małą sensację. Cholera, zupełnie zapomniałem, gdzie jesteśmy i obserwując miny Irańczyków, przez moment poczułem się jak gwiazda kina porno. Magdzie udało się znaleźć damską toaletę i przez kilka minut czekając na jej powrót, rozmawiałem z jakimś facetem, który zdecydował się na sprawdzenie swojej znajomości angielskiego. Natychmiast otoczył mnie tłumek ludzi, którzy nam się do tej pory, jedynie mniej lub bardziej dyskretnie przyglądali. Teraz ośmieleni przykładem mojego rozmówcy, próbowali choćby jednym wygrzebanym z pamięci angielskim słówkiem, chociaż na chwilę skupić na sobie moją uwagę. Magda wróciła z toalety lekko zdenerwowana, jak się okazało przeżyła tam niezbyt miłą przygodę. Irańskie kobiety, te starsze jak i młodsze rzuciły się na nią i siłą zaczęły poprawiać jej garderobę. Magda była ubrana w białą koszulę, jasną spódnicę i takąż chustkę na głowie, spod której dawało się jednak dostrzec kosmyki blond włosów. Najwidoczniej miejscowe matrony patrząc na tak ?rozpustne? szaty, uznały za stosowne przypomnieć jej, gdzie jesteśmy. Do tego zawiązały Magdzie chustkę na głowie tak mocno, że oczy prawie wyszły jej na wierzch. Do odjazdu pozostało jeszcze kilkadziesiąt minut, ale z uwagi na to, że Magda chwilowo straciła zainteresowanie kulturą islamu, zdecydowaliśmy się kupić jak najszybciej jakiś prowiant (napój pomarańczowy 1 l. - 450 tomanów, nieco większy odpowiednik naszej kajzerki 25 tomanów) i poczekać na autobus autside. Przeciskając się przez gąszcz ludzi i pojazdów wokół dworca, trafiliśmy na wcześniejszy autobus, który opuszczał już dworzec. Na nasze hasło ?Isfahan? wciągnęli nas do środka i rozciągnęliśmy się na dosyć wygodnych siedzeniach. Przed nami kolejne 8 godzin drogi przez pustynię (bilet kosztował 1750 tomanów).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Liberwig
Robert Wasilewski
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 38 komentarzy38 414 zdjęć414 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
09.08.2001 - 06.10.2001
 
 
22.05.2005 - 20.08.2005