Geoblog.pl    Liberwig    Podróże    Lądem do Indii - 2001    Wodospad i z powrotem na północ
Zwiń mapę
2001
21
wrz

Wodospad i z powrotem na północ

 
Indie
Indie, Gersoppa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11731 km
 
Autobus kosztował 90 Rs, 250 km. - kolejne 9 godzin. Droga wiodła przez góry, skały o pionowych ścianach, porośnięte lasami. Autobus (tym razem prywatny i wygodny, niestety z zepsutą klimatyzacją i zaspawanymi oknami) z trudem wspinał się po krętych serpentynach. Szosa bardzo wąska, z jednej strony porośnięte pochyłymi drzewami skały, a za oknami po mojej stronie ponad stumetrowa przepaść, metr za ścianą autokaru. Drogę zabezpieczają jedynie rozmieszczone co kilka metrów betonowe pachołki. Widok przepiękny - wspaniała panorama na okoliczne wzgórza, doliny i kaniony - ale i budzący grozę, zważywszy na poczynania kierowcy. Wjeżdża w ostre zakręty pełnym gazem trąbiąc niemiłosiernie. Ten klakson to ostrzeżenie dla ewentualnego pojazdu wyjeżdżającego z naprzeciwka, tu jest za wąsko, żeby się wyminąć bez podjechania do krawędzi przepaści. Cholerny pech, nie mam nowych baterii do aparatu, mam nadzieję, że kupię je w miarę szybko, ale tutaj akcesoria fotograficzne są dużo droższe, niż w Polsce. Wyjeżdżając zabrałem 7 rolek slajdów, kupowanych na giełdzie po 14 PLN. Tutaj kosztują 250 Rs, czyli ponad dwa razy tyle i trudno je dostać. Wreszcie jesteśmy na miejscu. Z pewnością w Indiach są setki piękniejszych i większych wodospadów, ale ten jest za to jednym z najwyższych, woda spada z wysokości ponad 200 metrów. Jak usłyszałem, z powodu suszy efekt jest dużo gorszy, niż być powinien, ale i tak jest pięknie. Zostanę tu do wieczora. W pobliskiej restauracji, podczas obiadu stoczyłem zaciętą walkę z małpami. Wściekłe te bestie zeskakują znienacka z dachu, porywają co się da ze stołu i uciekają. To na początek. Potem stają się bezczelniejsze, atakują grupami i kilka razy musiałem uciekać w popłochu. Mają bardzo ostre zęby, każde ugryzienie oprócz tego, że bolesne, może zakończyć się nieprzyjemną infekcją. Na szczęście właściciel restauracji wyznaczył mi do ochrony swoich dwóch kilkuletnich synów, z kijami w rękach stali przy stoliku, kiedy jadłem. One są na tyle sprytne, że odróżniają białego turystę, który nie bardzo wie jak je odpędzać, od miejscowych, przed którymi czują respekt. Kiedy tylko jakaś lądowała na wolnym stoliku obok, to zanim jeszcze zdążyła się ponownie wybić, malcy zamierzali się na nią kijami i znikała. Jestem pewien, że mnie by się nie bały, nawet gdybym miał miecz samurajski.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Liberwig
Robert Wasilewski
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 38 komentarzy38 414 zdjęć414 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
09.08.2001 - 06.10.2001
 
 
22.05.2005 - 20.08.2005